Jest to pazur, ale nie wypowiem się, jakiego zwierzęcia.
Zapewne jest bardzo młody geologicznie i w takich przypadkach granica pomiędzy już skamieniałością, a wciąż nie skamieniałością, nie jest ostra. Jeśli jakieś procesy pozwoliły temu pazurowi przetrwać dłużej niż normalnie trwa rozkład, czyli zaszły procesy fosylizacyjne, można mówić o skamieniałości, choć z pewnym przymróżeniem oka, jeśli okaz liczy np. 100 lat.
Piszesz, że znalazłeś ten pazur "wśród kamyków" - czysto hipotetycznie wyobraźmy sobie, że ów żwir był materiałem dobrze przepuszczającym wodę, a pazur przetrwał dzięki tej możiwości odprowadzania odeń wody. Tymczasem gdyby został pogrzebany w glebie, poprzeszywanej korzeniami, trzymającej wodę i o niekorzystnym pH, rozłożyłby się o wiele szybciej.
W ramach powyższej definicji zamarzniętego mamuta, który na upartego po odmrożeniu wciąż nadaje się do jedzenia, niektórzy nazwą skamieniałością. Czy jednak w Twoim pazurze zaszły jakieś głębsze procesy chemiczne, mineralogiczne, czyli doszło do tego "skamienienia", to już inne pytanie. Z tych zdjęć mogę zgadywać, w oparciu o intuicję, że ewentualne przemiany zaszły najwyżej lekkie (może ocenią to lepiej na forum archeologicznym).
Możesz przeprowadzić eksperyment z octem kuchennym, ale licz się z uszkodzeniem okazu. Świeże kości trzymane przez kilka tygodni w kwacie octowym powinny ulec dekalcyfikacji i stać się elastyczne lub kruche (pozostaje w nich część organiczna). Tzw. dobrze skamieniałe kości są z natury już raczej pozbawione części organicznej nadającej elastyczność, a za to mogą być względnie odporne na działanie kwasu octowego. Licząc się z uszkodzeniem okazu, możesz go wrzucić na dwa tygodnie do słoiczka z octem i zobaczymy, co się wydarzy...
